wtorek, 31 lipca 2012
Dziewczyny Bonda vol 1
Na pierwszy ogień pójdzie niejaka Claudine Auger. Miss Francji. Brązowowłosa piękność- pierwsza wicemiss świata w 1958 roku a dziewczyna Bonda (Operacja piorun) w 1965 roku.
Riley Keough
Wielbiciele króla rock'n'rolla zapewne wiedzą kimże jest ów młoda dama, acz pozostałym pozwolę sobie ją przedstawić: oto urodziwa wnuczka Elvisa. Zastanawiający jest fakt siły genów Elvisa- moim zdaniem podobieństwo jest bardzo duże, jednak mój pogląd niekoniecznie jest obiektywny- bycie fanem robi swoje.
Riley spełnia się obecnie jako modelka/fotomodelka a nawet i aktorka min. w : ,,The Runaways: Prawdziwa historia". Filmu przyznaję do tej pory nie obejrzałam ( pozostaje mi się samobiczować), jednak ocena na filmwebie (7,3) pozwala mi przypuszczać, że tragedii nie ma.
sobota, 28 lipca 2012
Jane Fonda- siła tkwi w prostocie
Nie każdy post na tymże blogu, będzie miał bogatą treść. Wyznaję zasadę, że w życiu powinna być równowaga- dlatego miejsce dla miłych doznań estetycznych zostaje tu zapewnione.
Nie potrafię się określić. Uwielbiam przepych, ogromne tiulowe konstrukcje, kolorystyczne szaleństwa, baskinki, grochy, kwieciste motywy by potem zachwycić się prostym zestawem w jednym kolorze. Cóż, może to jest po prostu wpisane w kobiecość.
Jane Fonda na poniższych zdjęciach wygląda tak świeżo, pięknie i promiennie, że nie mogłam się powstrzymać.
piątek, 27 lipca 2012
100 lat mody w 100 sekund
Najlepsze znaleziska to dzieło przypadku. Oto uroczy taneczny filmik (cóż, za trendy klimaty), gdzie w miły dla oka sposób mamy przedstawione (w sporym skrócie) sto lat mody.
I drugi- swoją drogą też bardzo przyjemny.
czwartek, 26 lipca 2012
Diamonds...
Wkracza kobieta w różowej sukni- można by pomyśleć : ,,cukiereczek". Bo przecież ta kokarda, ten połysk, czyż to nie wygląda smakowicie? Jej oczy rozświetlają się wtórując promieniejącej twarzy, gdy widzi to co wielbią wszystkie kobiety. To co miłością bezwarunkową obdarzy każda dziewczyna. DIAMENTY! Po cóż by innego?
Bo kto nie zna tej piosenki? Jeżeli jest choć jedna taka osoba, to nie powinna trafić na tego bloga. Zdecydowanie.
Zawarta tutaj jest pewna ironia losu. Otóż prywatnie Monroe od błyskotek stroniła by na publiczne wyjście zadowolić się co najwyżej skromnym zestawem.
Ale nie o niej będzie w tym poście mowa. Była jeszcze inna pani, wyznająca zgoła odmienną zasadę niż Marilyn. Przepych to jej drugie imię. Można by się pokusić o stwierdzenie, że Richard Burton i diamenty to jej najprawdziwsze miłości. Nie umniejszając jej pozostałym mężom. Bo paru ich przecież było.
Jej ,,błyskotliwość" Elizabeth Taylor.
I zdjęcia z aukcji (klik)
![]() |
Mój faworyt- przepiękny naszyjnik. |
środa, 18 lipca 2012
Biblioteczka Marilyn Monroe
Lubię
wiedzieć, co czytały osoby, które mnie fascynują. Perfidnie przeglądam także
biblioteczki znajomym i rodzinie poszukując czegoś co być może uwiedzie mnie na tyle, że zapiszę
tytuł w kalendarzu i poszukam danej pozycji. Gorzej, gdy chwytam książkę w pięknej oprawie
a tu... ozdobny pustak. Zawód niewyobrażalny. Książka mówi wiele o
zainteresowaniach, podejściu do życia jak i dążeniach człowieka, dlatego
kwestia tego co czytała Marilyn wydaje mi się istotna.
Marilyn
odbiera się poprzez pryzmat większości jej ról- uśmiechniętych słodkich idiotek,
za to zapomina się o jej ogromnej motywacji do zdobywania wiedzy jak i pogłębiania
swoich zainteresowań. Może Lorelei Lee nie podjęłaby się przeczytania Ulissesa,
za to Marilyn Monroe tak.
Podobno
biblioteczka Marilyn zawierała w sobie około 400 pozycji, które zresztą zostały
spisane -chętnych odsyłam tutaj: http://blog.everlasting-star.net/marilyn-monroe/marilyns-library/.
Począwszy od książek psychologicznych, poprzez ogrodnictwo a skończywszy na
literaturze pięknej. Ciekawy przekrój.
Christa
Maerker w książce ,,Marilyn Monroe i Arthur Miller” obrazuje Marilyn jako osobę
zagubioną, wiecznie próbującą odkryć siebie jak i szukającą u innych
intelektualnych inspiracji. Być może oczekującą pewnego poprowadzenia za rękę w
tak rozległym temacie jak literatura piękna. Z pewnością pragnęła tego od
Arthura Millera.
,,Jest poszukującą duszą, która w życiu, u
Prousta i u Rilkego, w poezji- tym skrócie prawd, w swojej wielkiej słabości- a
także u swoich analityków i nauczycieli sztuki aktorskiej: Nataszy, Czechowa,
Lee i Pauli Strasbergów, u kolegów, reżyserów i kamerzystów- wciąż poszukuje”.
Oto
co pisał o jej czytelniczym zamiłowaniu Miller w swoich ,, Zakrętach czasu”:
,,Powiedziała, że lubi
poezję, wyszukaliśmy zatem jakiegoś Frosta, Whitmana i E.E. Cummingsa. Cudowna
rzeczą było obserwować, jak poruszając wargami cichutko czyta Cummingsa- co
robiła z tych wierszy, które były tak proste i zarazem tak wyrafinowane? Nie
potrafiłem umieścić jej w żadnym znanym mi świecie; jak korek unoszący się na
oceanie, mogła rozpocząć wędrówkę z drugiej strony ziemskiego globu, albo tuż
obok, na plaży, w odległości stu jardów. Czytała z lękiem w oczach, jak
uczennica, która boi się, że ktoś ją przyłapie, ale nagle roześmiała się
szczerze i naturalnie ze zwrotu- niespodzianki, ukrytego w wierszu o kulawym
sprzedawcy baloników, ,,i to jest wiosna”. Naiwny zachwyt na jej twarzy,
zachwyt, którym spontanicznie reagowała na stylizowany utwór, zrodził między
nami nić porozumienia. ,,I to jest wiosna” powtarzała, kiedy wracaliśmy do
samochodu, śmiejąc się znowu tak, jakby niespodzianie otrzymała podarek.”
Czyżby
o to chodziło?
gdy
świat rozpływa się w zachwytach kałuż
ten
stary
dziwak
sprzedawca baloników gwiżdże
daleki i
malutki
a
basia i jadzia porzucają grę w klasy i skakankę
i
przybiegają w podskokach i
jest
wiosna
Nie mogę się doczekać, gdy dorwę kolejne biografie- szczególnie ,,Fragmenty".
środa, 11 lipca 2012
Róż i plusz
Odrobina kiczu wydaje mi się całkowicie dozwolona. Bywają dni, gdy łapię się na pewnym sentymencie do rzeczy niekoniecznie gustownych w tych 100%, aczkolwiek to mnie przerosło... Zresztą, zobaczcie w czym rzecz- oto dom Jayne Mansfield.
Ten róż, ta puszystość- mówię stanowcze nie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)