Dawno
temu obiecałam sobie, że obejrzę wszystkie filmy z Paulem Newmanem niezależnie
od ich fabuły, roku produkcji i wartości merytorycznej. Każdy, choćby nie wiem
co! Staram się ową obietnicę spełnić, aczkolwiek ciężka to droga męką
naznaczona by daną pozycję odszukać i by dystrybutorzy postarali się o polskie
napisy. Lektora nie potrzebuje na gwałt, aczkolwiek by się przydał, bowiem owe
filmy z babcią lubię oglądać a u niej wzrok już nie ten.
Dzisiaj
wybór padł na ,, Pięciu mężów pani Lizy”, gdzie w męskiej obsadzie oprócz
cudownego Newmana pojawią się także inni przystojni panowie: Dean Martin, Gene
Kelly oraz Robert Mitchum. W tytułową Lizę wciela się Shirley Maclaine, którą
to uwielbiam w ,, Słodkiej Irmie”, ale o tym kiedy indziej…
Przybliżę Wam nieco fabułę- ale tylko ociupinę, by nie psuć radości z oglądania. Liza
ma pewien ,,dar", który z czasem okazuje się dla niej przekleństwem- każdy
mężczyzna z którym się zetknie osiąga niebywały sukces zaś kwestią czasu zostaje tylko tragedia wynikająca z tego powodu. Jaka tragedia? Tego już nie mogę zdradzić, ale namawiam byście przekonali się sami.
Pewnego dnia ( akurat wypada 1 kwietnia) urocza wdowa wchodzi do Urzędu Skarbowego chcąc przekazać wielomilionowy czek a w efekcie ląduje na kozetce zdając bliskiemu omdlenia psychiatrze relacje ze swojego życia uczuciowego. Zaznaczmy: bujnego życia!
Wraz z jej relacją cofamy się w czasie do jej pierwszego partnera i niejakiego początku klątwy. Kolejno:
(I jeszcze jeden, ale to
pozostanie chwilową tajemnicą coby nie spoilerować)
Historia każdego związku to osobna sekwencja, w której sięgnięto po najróżniejsze ,,wstawki". Mamy więc nawiązanie do filmów niemych, typowe musicalowe układy taneczne, pokazy mody, czy też sceny inspirowane kinematografią włoską.
Ulubiona:
Do tego należy dodać kolejny plus- uczta dla oczu. Ci mężczyźni, te stroje.
Polecam Wam ten film- zarówno dziewczynom interesującym się modą, fankom musicali tudzież dobrych starych komedii a także romantyczkom, bo poniekąd to taka słodka produkcja o miłości. Słodka, acz jak najbardziej zjadliwa.
Ja też uwielbiam Paula Newmana. O tym filmie akurat nie slyszalam, bo to nie moje klimaty. Chociaz wydaje sie calkiem ciekawy. Zdaje sobie sprawe, ze calej filmografii PN nie ogarne, ale mam nadzieje chociaz na te filmy starszej daty ;p
OdpowiedzUsuńMoje do końca też nie, ale czasami lubię sobie przysiąść przy słodkiej komedyjce- kiedyś bym się do tego nie przyznała :) Ja mam zamiar ogarnąć całość- do odważnych świat należy! ^^
OdpowiedzUsuń