czwartek, 6 września 2012

Pięciu mężów pani Lizy



Dawno temu obiecałam sobie, że obejrzę wszystkie filmy z Paulem Newmanem niezależnie od ich fabuły, roku produkcji i wartości merytorycznej. Każdy, choćby nie wiem co! Staram się ową obietnicę spełnić, aczkolwiek ciężka to droga męką naznaczona by daną pozycję odszukać i by dystrybutorzy postarali się o polskie napisy. Lektora nie potrzebuje na gwałt, aczkolwiek by się przydał, bowiem owe filmy z babcią lubię oglądać a u niej wzrok już nie ten.
Dzisiaj wybór padł na ,, Pięciu mężów pani Lizy”, gdzie w męskiej obsadzie oprócz cudownego Newmana pojawią się także inni przystojni panowie: Dean Martin, Gene Kelly oraz Robert Mitchum. W tytułową Lizę wciela się Shirley Maclaine, którą to uwielbiam w ,, Słodkiej Irmie”, ale o tym kiedy indziej…
,,Pięciu mężów pani Lizy” to typowy przyjemny film na leniwe popołudnie. Nie zaznamy po nim dotkliwej refleksji tudzież ciężko będzie uczynić z niego punkt główny żarliwej dysputy ( a może to tylko ja nie mam takich oracyjnych możliwości?), jednakże nasze poczucie estetyki jak i chęć dobrej zabawy- z pewnością zostanie zaspokojone.
Przybliżę Wam nieco fabułę- ale tylko ociupinę, by nie psuć radości z oglądania. Liza ma pewien ,,dar", który z czasem okazuje się dla niej przekleństwem- każdy mężczyzna z którym się zetknie osiąga niebywały sukces zaś kwestią czasu zostaje tylko tragedia wynikająca z tego powodu. Jaka tragedia? Tego już nie mogę zdradzić, ale namawiam byście przekonali się sami.
Pewnego dnia ( akurat wypada 1 kwietnia) urocza wdowa wchodzi do Urzędu Skarbowego chcąc przekazać wielomilionowy czek a w efekcie ląduje na kozetce zdając bliskiemu omdlenia psychiatrze relacje ze swojego życia uczuciowego. Zaznaczmy: bujnego życia!


Wraz z jej relacją cofamy się w czasie do jej pierwszego partnera i niejakiego początku klątwy. Kolejno:



(I jeszcze jeden, ale to pozostanie chwilową tajemnicą coby nie spoilerować)

Historia każdego związku to osobna sekwencja, w której sięgnięto po najróżniejsze ,,wstawki". Mamy więc nawiązanie do filmów niemych, typowe musicalowe układy taneczne, pokazy mody, czy też sceny inspirowane kinematografią włoską.


Ulubiona:

Do tego należy dodać kolejny plus- uczta dla oczu. Ci mężczyźni, te stroje.


Polecam Wam ten film- zarówno dziewczynom interesującym się modą, fankom musicali tudzież dobrych starych komedii a także romantyczkom, bo poniekąd to taka słodka produkcja o miłości. Słodka, acz jak najbardziej zjadliwa.

2 komentarze:

  1. Ja też uwielbiam Paula Newmana. O tym filmie akurat nie slyszalam, bo to nie moje klimaty. Chociaz wydaje sie calkiem ciekawy. Zdaje sobie sprawe, ze calej filmografii PN nie ogarne, ale mam nadzieje chociaz na te filmy starszej daty ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje do końca też nie, ale czasami lubię sobie przysiąść przy słodkiej komedyjce- kiedyś bym się do tego nie przyznała :) Ja mam zamiar ogarnąć całość- do odważnych świat należy! ^^

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...