Marilyn miała pewną niezwykłą umiejętność- niezależnie od tego co założyła wyglądała pięknie i kobieco. Nie ważne czy to były proste spodnie zestawione ze sweterkiem czy też ultra wyjściowa kreacja i szpilki. Czarowała w każdym wydaniu. Preferowała prostotę i bardzo dobrze na tym wychodziła. Dopasowane kreacje, dobre materiały, proste szpilki plus skromne dodatki- oto krótki przepis na jej styl. Do tego przewaga niejako bazowych kolorów- czerwieni, bieli i czerni. Na wyjścia gustowała w kreacjach podkreślających dekolt by następnego dnia założyć na spacer bluzkę z rękawem 3/4 i białe spodnie. O dziwo w każdym wydaniu wyglądała czarująco. Od pełnego glamour do naturalnego wyglądu. Oto ikona!
Jakie są zatem podstawy podstaw? Po pierwsze- wcale nie ubranie a skóra! Powinna być gładka i rozświetlona. Mówimy nie bardzo matującym podkładom dającym efekt maski. Naturalna i zadbana skóra powinna mieć delikatny blask, którego oczywiście nie mylimy ze świeceniem. Co nam pomoże w uzyskaniu takiego efektu? Dbałość o dobór podkładu- nie może być za ciemny, trzeba także uważać, żeby nie wyglądał na twarzy szarawo. To sprawi, że będziemy wyglądały na zmęczone a tego stanu nie zniweluje nawet najpiękniejsza kreacja. Puder transparentny do poprawek w ciągu dnia- zmatowi nie zmieniając koloru cery, dzięki czemu unikniemy nieestetycznej tapety po całym dniu. Oczywiście zamiast pudru transparentnego możemy skorzystać z bibułek matujących.
Makijaż Marilyn krok po kroku już tutaj opisywałam parę miesięcy temu. Znajdziecie go tutaj: KLIK
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Paznokcie. Klasyczny kształt o średniej długości. W przeciwieństwie do wielu gwiazd tamtego okresu Marilyn wolała wygodę od szponiastego looku. Preferowane kolory? Od delikatnych beżów, poprzez róże i brzoskwinie a skończywszy na krwistej czerwieni zarezerwowanej na wyjścia. Oczywiście, gdy zapomnicie na wyjście pomalować paznokci a czeka was konfrontacja z dziennikarzami zastosujcie się do rady Monroe: załóżcie rękawiczki. Plus dla seksapilu no i nie widać paznokci!
Mała czarna? Tak, ale nie nudna. Marilyn nosiła bardzo często klasyczne czarne sukienki. Ta jednak wyłamuje się przezroczystym paskiem materiału. Jest elegancko i piekielnie seksownie.
Poniżej inne moje typy:
Ostatnio wiele mówiło się o klasycznej małej...białej.
+ zbliżenie na piękną fakturę materiału. Uwielbiam tę sukienkę, Marilyn wygląda w niej tak słodko i niewinnie by zarazem oczarować niewysłowioną kobiecością.
Też jest uniwersalna tak samo jak elegancka szara. Sukienka w tym kolorze to coś czego brakuje w mojej szafie. Małych czarnych mam wręcz przesyt, ale szarej ani jednej! Niedoceniany kolor, który można złamać mocniejszymi akcentami- na przykład zgaszoną żółcią, albo pudrowym różem.
Tutaj te inne klasyki, z czego należy wziąć poprawkę, że nie wszystkie były szare, np. jedna z tych sukienek na prawdę była pomarańczowa!
Moja ulubiona kreacja z premiery. Prostota górą! Spójrzcie na tę linię ramion i talie!
Dzisiejszą notkę traktuje zaledwie jako wstęp do omówienia stylu Marilyn. Niebawem pojawią się jej zestawienia ze spódnicami, spodniami, płaszcze jak i ... koszule nocne. Nie zapomnę o butach, dodatkach i torebkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz